Jakiś czas temu postanowiłam wykorzystać wolny czas i wybrałam się do rezerwatu Morysin znajdującego się pomiędzy Jeziorem Wilanowskim, rzeką Wilanówką i Kanałem Sobieskiego. Pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia z tego miejsca w czasie wizyty w parku i pałacu w Wilanowie. Nieznane mi do tej pory ruiny bardzo mnie zainteresowały, więc postanowiłam się w końcu wybrać w to miejsce.
Podejścia do zwiedzania Morysina były dwa. Za pierwszym razem nawigacja w telefonie wysłała mnie na przystanek Ruczaj, a następnie prowadziła przez zarośnięty las, gdzie nie było widać żadnej ścieżki. Istniała też szanse, że się ściemni w połowie drogi, więc tego dnia całkowicie zrezygnowałam z tej wyprawy. Kojarzyłam natomiast, że za rzeką Wilanówkę znajduję się droga, która może prowadzić do Morysina. Postawiłam więc, że następnym razem nie będę się sugerować GPSem tylko pójdę tą trasą.
Spacer po Morysinie
W końcu udało mi się ponownie wybrać do Morysina. Niestety trasa nie była zbyt miła. Początkowo wycieczka wydawała się bardzo fajna. Droga prowadziła wśród drzew, a to stanowiło pewną ulgę, ponieważ dzień był upalny. W dodatku po drugiej stronie Wilanówki było widać park i pałac w Wilanowie, więc na brak ładnych widoków nie można było narzekać.
Niestety później zrobiło się trochę gorzej, a to za sprawą całej chmary komarów, które uparcie atakowały. Tak naprawdę jeszcze nigdy nie byłam aż tak pogryziona, a najbezpieczniej było pozostawać cały czas w ruchu. Dlatego jeżeli ktoś miałby ochotę na wycieczkę do Morysina w lecie, to musi pamiętać o sprayu odstraszającym komary. W pobliżu raczej nie będzie wiele osób, więc większość komarów zacznie atakować.
Atakujące komary to niejedyna wada Morysina. Jeżeli ktoś wędruje od strony Vogla, to po spacerze w końcu dotrze do wejścia do rezerwatu, a obok znajduje się minimapka. Jednak odnalezienie wszystkich obiektów okazało się niemożliwe.
Najprostsze było dotarcie do domku dozorcy. Ścieżka, która prowadziła do niego była bardzo prosta i właściwie od każdej strony trafimy do niego bez problemu.
Niestety dotarcie do kolejny obiektów już nie jest takie łatwe. Szlak jest prawie nieoznaczony, a wejście w jakąkolwiek ścieżkę z reguły kończy się w zaroślach. Do tego atakujące komary skutecznie utrudniają wędrówkę.
Po kilku próbach wędrówki w końcu udaje się dotrzeć do jeszcze jednego obiektu, czyli Gajówki.
Od Gajówki wracałam już szybko w stronę Kanału Sobieskiego, aby jak najszybciej uciec od atakujących komarów.
Po drodze można też zobaczyć nowoczesne zabudowania.
W końcu docieram do przejścia prowadzącego na drugą stronę Kanału Sobieskiego, gdzie w końcu można odpocząć od komarów. Pozostaje już tylko przejść przez pola i dotrzeć do bardziej znanej części Wilanowa.
Na koniec można się przekonać, że niebieski szlak prowadzi również przez inne części Wilanowa.
Małe podsumowanie
Tak naprawdę Morysin jest ciekawą częścią Warszawy, tylko niestety trochę zaniedbaną, co sprawia, że odnalezienie wszystkich obiektów może być bardzo trudne. Jednak warto wybrać się na spacer do Morysina, aby poznać inne oblicze Warszawy. Być może, gdy więcej osób zacznie tam spacerować to władze miasta trochę bardziej zadbają o ten teren, bo miejsce ma potencjał. Sama być może jeszcze kiedyś tam wybiorę i spróbuję odnaleźć obiekty, do których nie dotarłam. Na pewno jednak to nie będzie w lecie, ponieważ nie chce już być tak pogryziona przez komary.
Ciekawe
Te komary to tragedia, ale do Morysin warto sie wybrać mimo ze zaniedbany, czekam na wiecej postów