Pierwszy tegoroczny wyjazd już za mną. Wiele osób w tym okresie ucieka przed zimą. Ja natomiast skorzystałam z okazji, że przebywałam na południu, wybrałam do zimowej stolicy Polski – Zakopanego. Tym razem nie miałam konkretnego planu na wyjazd – po prostu chciałam podziwiać zimę w górach i trochę pospacerować.
Droga do Zakopanego i wybór parkingu
Poszukiwanie uroków zimy okazało się niezwykle proste, ponieważ już w trasie mogłam podziwiać niezwykłe widoki.
Natomiast jazda przebiegła bez żadnych przeszkód i przykrych niespodzianek. Tylko przy wjeździe do Zakopanego trafiły się korki, ale wokół nie zabrakło pięknych widoków, więc nie było do takie uciążliwe. Po wjeździe do miasta warto się dobrze zastanowić, gdzie zaparkujemy samochód, ponieważ parkingi są płatne za dobę, a nie jak większości miejsc za godzinę. Jak już zapłacimy 20 zł za parking, to raczej nie będziemy chcieli go zmieniać. W moim przypadku wybór parkingu nie miał aż tak wielkiego znaczenia, ponieważ przemieszczałam miejscach niezbyt daleko od siebie oddalonych. Chociaż i tak udało mi się pokonać 12 km, dla mnie to niewiele, ale dla niektórych może to być spora odległość. Dlatego warto się zastanowić, co zamierzamy zobaczyć i dobrać parking umieszczony w najlepszej lokalizacji.
Spacer po Zakopanem
W pierwszej kolejności udałam się w okolice Wielkiej Krokwi, ponieważ tam znajdował się Śnieżny Labirynt, który mnie bardzo zaciekawił. Spacer po nim okazał się ciekawym przeżyciem, ale więcej napiszę w kolejnym poście.
Po pokonaniu Śnieżnego Labiryntu wybrałam się na spacer po Zakopanem. Na początek poszłam na Krupówki – najpopularniejszy deptak w mieście. W głównym powodem, dla którego się tam wybrałam była niewielka odległość od Wielkiej Krokwi oraz fakt, że dawno tam nie byłam. Jednak tłumy turystów mogą zniechęcać do dalszej wędrówki.
Spacerkiem przez Krupówki udało się dotrzeć do kolejki na Gubałówkę. Jednak w tej części Zakopanego było jeszcze bardziej tłoczno, więc zrezygnowałam z wyjazdu kolejką. Stwierdziłam, że poszukam innego miejsca, z którego będzie można podziwiać widoki.
Wróciłam więc na Krupówki, ale szybko skręciłam w jedną z bocznych dróg, gdyż w tle zobaczyłam góry. Okazało się, że to doskonała decyzja! Widoki nie rozczarowały, a do tego było tam pusto, czasami tylko kilka osób przeszło gdzieś w pobliżu. Po drodze mogłam się również przekonać, że w Zakopanem również odbywał się jarmark świąteczny.
Spacerowanie po Zakopanem może sprawić, że człowiek nabierze apetytu, więc w końcu przyszła pora na obiad. Niestety nie polecę Wam typowego góralskiego lokalu, ponieważ wylądowałam w miejscu, które dobrze znam, czyli Spfinxie. Po obiedzie udało mi się znaleźć polanę widokową, z której doskonale było widać góry, a obecnych tam było tylko kilka mieszkańców zjeżdżających na sankach. A oto kilka zdjęć widoków, które stamtąd można zaobserwować. Prawda, że pięknie?
Jak widać na zdjęciach, zaczynało się już trochę ściemniać, więc przyszła kolej na powrót do samochodu. Po drodze udało mi się zrobić jeszcze kilka fotek.
Podsumowując, wyjazd nie był zły i udało się znaleźć prawdziwą zimę. Muszę przyznać, że śnieg w Zakopanem był zupełnie inny niż ten w Warszawie czy w okolicach Nowego Sącza. Jednak następnym razem, gdybym wybierała się zimą w góry, wybiorę raczej inne miejsce lub będę unikać miejsc, gdzie są tłumy turystów.