W tym roku z dłuższym wyjazdem czekałam do listopada, aż w końcu udało mi się wyjechać na tydzień na Sycylię. Chociaż to nie mój pierwszy pobyt we Włoszech (co stali czytelnicy pewnie zauważyli), to jednak wyspa trochę mnie zaskoczyła. Dopiero tam miałam okazję się przekonać, jak szaleni potrafią być włoscy kierowcy, a do tego w ciągu tygodnia doświadczyć każdej pory roku. W tym wpisie mały skrót z tego wyjazdu, ale w kolejnych wpisach pojawią się dodatkowe informacje.
Syrakuzy
Swój pobyt na Sycylii zaczęłam do wizyty w Syrakuzach. Po zgromadzeniu informacji na temat tej miejscowości uznałam, że najlepiej będzie tam spędzić kilka dni niż pojechać tylko na jeden. Dlatego z lotniska pojechałam właśnie do tej miejscowości, a nie do centrum Katanii. Dworzec autobusowy w Syrakuzach jest bardzo niezorganizowany – na szczęście autobusy dalekobieżne przyjeżdżały na czas. Trochę gorzej z autobusami miejskimi, które jeżdżą bardzo rzadko, szczególnie wtedy, gdy są potrzebne. Ostatecznie ani razu nie jechałam autobusem miejskim, chociaż z dworca to wynajętego mieszkania było 20 minut.
Pomijając tę niedogodność, Syrakuzy wywarły na mnie pozytywne wrażenie i moim zdaniem okazały się najciekawszą z odwiedzonych miejscowości. Znalazły się tam typowo włoskie wąskie uliczki, ale też miejsca bardziej zaskakujące takie, jak Park Archeologiczny czy Latomia dei Cappuccini (dawne kamieniołomy). W trakcie pobytu w Syrakuzach można w poczuć się jak w filmie, gdzie w niewielkim włoskim miasteczku życie płynie wolno. Natomiast wokół jest wiele miejsc, w których pracuje kilka pokoleń jednej rodziny (dobrym przykładem był warsztat naprzeciwko wynajętego przeze mnie mieszkania).
Pierwszy dzień pobytu był pełen wrażeń, ponieważ pogoda była straszna – mocno wiało i co jakiś czas trafiała się gwałtowna ulewa. Z tego powodu zamknięto główny zabytek, czyli Park Archeologiczny. Dlatego ograniczyłyśmy się do spaceru po mieście, do morza nawet się nie zbliżyłyśmy, a gdy kilka razy dopadła nas ulewa w Ortydze (starej części miasta wróciłyśmy po południu do mieszkania). W efekcie po kilku godzinach spaceru wróciłyśmy do wynajętego mieszkania i tego dnia darowałyśmy sobie dalsze zwiedzanie. Jednak dzięki temu udało nam się odkryć ciekawą pizzerię w tej części miasta, ponieważ większość polecanych na blogach lokali znajdowała się na Ortydze.
Kolejny dzień był znacznie spokojniejszy, a pogoda piękna. Dzięki temu udało się zwiedzić większość najważniejszych miejsc. Udało nam się odwiedzić Park Archeologiczny (bilet 10 euro), w którym znajduje się słynne Ucho Dionizosa, Teatr Grecki oraz ruiny Teatru Rzymskiego. Bilet trochę drogi, ale zdecydowanie wart swojej ceny. W dodatku dzień wcześniej udało się obejść Park wkoło, więc zobaczyłam miejsce, do których nie dało się przejść w czasie zwiedzania.
Następnie czekała mnie wycieczka do starej części miasta (Ortygi) i spacer wzdłuż wybrzeża. W słoneczny dzień ta część wyspy okazała się znacznie piękniejsza niż dzień wcześniej w trakcie szalonej pogody.
Trzeciego dnia czas był ograniczony, ponieważ czekało nas wymeldowanie oraz dojazd do Katanii. Jednak udało się odwiedzić jeszcze jedną część miasta, o której w internecie znajduje się mniej informacji. Chodzi o Latomia dei Cappuccini – niestety dawne kamieniołomy były zamknięte, ale zrobiłam kilka zdjęć z zewnątrz. Jednak znacznie ciekawsze okazało się otoczenie w pobliżu. To właśnie tam udało mi się trafić na najładniejszą część wybrzeża w Syrakuzach.
Katania
Katania to największe miasto w tym rejonie, więc ma zupełnie inny charakter niż Syrakuzy. Dworzec jest o wiele lepiej zorganizowany i dobrze oznaczony, a autobusy miejskie jeżdżą zdecydowanie częściej. Niestety trudniej też przechodzić przez ulice. Jeżeli ktoś w innych częściach Włoch nie trafił na szalonych i trąbiących na wszystko kierowców, może być pewien, że w Katanii na nich trafi. Tutaj autobusy miejskie jeżdżą zdecydowanie częściej niż w Syrakuzach. Jednak jeżeli widzimy, że jedzie nasz, to trzeba bardzo szybko na niego machać. Nam 2 odjechały, ale za to trafiłyśmy na bardzo miłego kierowcę. Zamiast sprzedać nam bilety, to zapytał się, gdzie chcemy jechać i starał się dowieźć w jak najlepsze miejsce. I tak udało nam się odbyć jazdę autobusem bez biletu 🙂 Pierwszego dnia w Katanii nie chodziliśmy zbyt dużo, ponieważ następnego dnia czekała nas wycieczka na Etnę. Dlatego poszłyśmy tylko do sklepu i na krótki spacer po mieście.
Kolejnego dnia czekała nas wycieczka na Etnę. W okolice słynnego wulkanu można dojechać na różne sposoby, ale największą popularnością cieszy się autobus, który dojeżdża do kolejki gondolowej. Odjeżdża on o 8.15 z dworca autobusowego znajdującego się tuż przy dworcu kolejowym. Warto pamiętać, żeby wcześniej kupić bilet w dwie strony w pobliskim sklepie (kosztuje on 6.60 euro). W trakcie wycieczki na wulkan nie możemy zapominać, że autobus powrotny odjeżdża o 16.30. Jeżeli na niego nie zdążymy, to czeka nas nocleg w pobliżu Etny. Sprawdź też wpis o wyprawie na słynny wulkan.
Następnego dnia wreszcie przyszedł czas na zwiedzanie Katanii. Miasto trochę mi przypominało odwiedzone przeze mnie Bari, ale było znacznie bardziej szalone i mniej zadbane. Z pewnością znajdzie się tam kilka ciekawych zabytków (najważniejszy z nich to Katedra Św. Agaty) i uliczek. Warto też się uważnie rozglądać, aby nie przegapić dumnie wznoszącej się Etny.
Warto też wybrać się na wybrzeże, które znajduje się ok. 15 minut spacerkiem od dworca. Z pewnością wyróżnia się ono na tle innych, ponieważ znajdują się tam czarne skały.
Ciekawym doświadczeniem jest też spacer po targu, który jest ogromny. Natomiast warzywa i owoce wyglądają tak, że chciałoby się je od razu zjeść. Jednak dłuższy pobyt może być męczący przez ciągłe i głośne nawoływanie z każdej strony.
Taormina
Pod koniec wyjazdu na Sycylię wybrałam się jeszcze do Taorminy. Muszę przyznać, że to najbardziej malownicze miasteczko z tych, które odwiedziłam w czasie tego wyjazdu. W czasie spaceru wąskimi uliczkami czułam się trochę jak w Toskanii. Niestety ceny trochę zwalały z nóg i znacznie przewyższały te w Katanii. Najpopularniejszym miejscem w Taorminie jest Teatr Antyczny, który nieco różni się od tego w Syrakuzach. Za bilet wstępu również zapłacimy 10 euro, ale w tym przypadku mam trochę wątpliwości. Sam teatr jest zdecydowanie większy od tego w Syrakuzach. Jednak w Parku Archeologicznym Syrakuzach znajdują się też tylko inne ciekawe obiekty, a teatr jest ładniejszy. Największą zaletą teatru w Taorminie są malownicze widoki, które w słoneczny dzień na pewno są jeszcze piękniejsze
A skąd tytułowe 4 pory roku? W trakcie tego wyjazdu na Sycylię mogłam doświadczyć każdej z nich w zaledwie 4 dni. Na początku deszczowy, wietrzny dzień zupełnie jak jesienią, a do tego kolorowe liście widoczne w czasie jazdy pod Etnę. Z kolei śnieg i mróz na Etnie to typowa zima, a wysokie temperatury w środku dnia sprawiały, że można było poczuć się jak w lecie. Najczęściej pogoda i zielone, kwitnące otoczenie podczas wyjazdu na Sycylię sprawiało, że czułam się jakby była wiosna.